czwartek, 20 lutego 2014

Garbusy w Trójmieście



Nie tak dawno opisana została prężna ekipa garbusowa "Garbate Stokrotki" i organizowane przez Nich Przedsięwzięcie - GARBOJAMA. Dziś chcę przedstawić kolejną świetną brygadę motoryzacyjnych zapaleńców, którzy stworzyli świetną i bardzo dobrze funkcjonującą rodzinę. Mam przyjemność zaprezentować Wam OLD VW 3 CITY, czyli Klub Garbusiarzy z Trójmiasta.

źródło: http://oldvw.pl/


Słowo "rodzina" we wstępie zostało użyte celowo, a to dlatego, ponieważ Garbusiarze z Trójmiasta właśnie tak się czują w swoim towarzystwie. Wśród członków klubu nie ma oficjalnego lidera, przewodnika stada. Wszyscy razem są dla siebie wsparciem, starają się sobie nawzajem pomagać. Trzeba także pochwalić owych wspaniałych ludzi znad Bałtyku, że bardzo często podróżują po różnych krańcach Polski bez względu na przeciwności jak choćby odległość, pogoda i inne. 
Jak możemy przeczytać na stronie internetowej tej nadmorskiej brygady, drużyna tych ludzi o wspólnej motoryzacyjnej pasji nie jest nigdzie zrzeszona ani zarejestrowana. To na prawdę fenomen, że taka liczba osób o wspólnych upodobaniach potrafi bez konieczności wytypowania oficjalnego przywódcy świetnie się dogadywać i organizować. Wszystko za sprawą wspólnych kontaktów, a także forum internetowego, które zastąpiła po części zmodernizowana i bardzo ładnie wykonana strona internetowa. Jak sami przyznają się na własnym portalu internetowym przyjemność sprawia im przebywanie w swoim towarzystwie i rozpieszczanie, tulenie, bawienie się ze swoimi VW-milusińskimi maszynami. To na prawdę świetna i zgrana rodzina. Spotkać ich możecie wszędzie tam... gdzie o Garbusach i VW-klasykach robi się głośno.

Zarażajcie swoją pasją! 




piątek, 10 stycznia 2014

Naśladownictwo - Bugatti

Samochód III Rzeszy, który zaistniał już przed II wojną światową bez wątpienia jest najlepiej rozpoznawalnym samochodem świata. Czasem społeczeństwo nie potrafi samochodu produkowanego w latach 1938-2003 skojarzyć z marką niemieckiego Volkswagena, ale już na 100% każdy zna swoistą nazwę Garbus. 
Skupmy się na wyglądzie. Dla jednych piękny, oryginalny i niepowtarzalny kształt, dla drugich nieładny, brzydki i odrażający. Jedni i drudzy zgodnie Garbusa nazwali "The Beetle", czyli tłumacząc na nasze "Żuczek". O tej kwestii, nazewnictwa, wyglądu pisałem już w jednym z pierwszych postów na tymże blogu. Teraz jednak chciałem skupić się na tym jak VW Garbus stał się inspiracją dla przyszłych pokoleń samochodów i do dzisiaj jest natchnieniem twórczym i pewnym wzorem w świecie motoryzacji, przede wszystkim ze względu na swój jakże rozpoznawalny i sławny kształt. 
Co jakiś czas postaram się zamieszczać zarówno na blogu, jak i na funpage'u zdjęcia samochodów, których design wzorowany była na rewolucyjnym pomyśle Ferdynanda Porsche.

Na początek model Bugatti Veyrona z 1945 roku

  

środa, 18 grudnia 2013

Prezydenci też jeżdżą garbusami

Jose Mujica, prezydent Urugwaju, jest jedną z najlepiej rozpoznawanych, szanowanych i lubianych osób w kraju. Z rozpoznaniem każdego przeciętnego prezydenta nikt nie ma problemu, jednak z szacunkiem i ogólnym uwielbieniem ludu głowa państwa nie do końca może się liczyć. Jak to się dzieje, że w Urugwaju kochają swojego prezydenta, jak polscy robotnicy Lecha Wałęsę w latach 80-tych?
Otóż sprawa jest prosta. Jose Mujica przez większość swojego życia poświęcał się ruchom demokratycznym, opowiadał się za wolnością słowa i człowieka. Jego poglądy są raczej lewicowe, ze specjalnym skupieniem się na społeczeństwie i dobru ogólnemu obywateli. Łącznie przez 14 lat swojego życia był represjonowany i siedział w więzieniu za głoszone stanowisko polityczne.
Co czyni jednak tego człowieka niezwykłym? Otóż po objęciu fotela prezydenckiego w 2010 roku Mujica jest największym dobroczyńcą kraju. Swiadczą o tym m. in. niesamowite gesty prezydenta zasługujące na podziw. W 2011 roku przeznaczył swoje wszystkie zarobki z poprzedniego roku (2,5 miliona pesos) na budownictwo socjalne. Co więcej, co miesiąc wydaje 90% gaży prezydenckiej na cele dobroczynne i charytatywne. Mówi się o nim: "Najbogatszy - najbiedniejszy prezydent świata". Trzeba także dodać, że ten jakże ważny i znany w Urugwaju człowiek jeździ najlepszym z klasyków. Zobaczcie sami :) Co za gust Panie prezydencie...

 
 Źródło: scontent-a.xx.fbcdn.net

wtorek, 3 grudnia 2013

GRABOJAMA 2013 ... przeżyjmy to jeszcze raz !!!

O największym polskim zlocie VW Garbusów odbywającym się w Kryspinowie koło Krakowa już pisałem. Pojawiła się opcja przeżycia tejże imprezy jeszcze raz !
Moi drodzy ekipa Garbatych Stokrotek ową imprezę organizująca postanowiła zrobić nam wszystkim mikołajkową niespodziankę.
Otóż można nabyć profesjonalnie zmontowany, zespawany, sklejony, przyrządzony, podrasowany, stuningowany film traktujący o lipcowym zlocie.
Film dostępny jest w wersji podstawowej, gdzie można zobaczyć najlepsze ujęcia i wydarzenia Garbojamy 2013 (1 DVD), a także w wersji "rozszerzonej", gdzie macie dostęp również do ujęć pozbawionych "cenzury" (2 DVD).
Na pewno warto sprawić (przede wszystkim sobie) taki prezent od św. Mikołaja, który zapewne również podróżuje garbusem :)
Wszelkich informacji na temat filmu można zaczerpnąć pod adresem mailowym: stokrotka@garbatastokrotka.pl, a także pod nr. telefonu 501 477 365.

Polecam wszystkim, zarówno tym, którzy byli, jak i tym których zabrakło !!  

wtorek, 26 listopada 2013

świąteczne szaleństwo czas zacząć

Już niedługo, jeszcze chwila, a właściwie już się zaczęło... przez jednych długo wyczekiwana, przez innych znienawidzona pora w roku kalendarzowym. Jedni ucieszeni od ucha do ucha, zachwyceni przyozdobionymi witrynami sklepowymi będą podziwiać nowatorskie wariacje i innowacje mikołajowych, choinkowych ozdób i wtrętów. Inni natomiast kojarzą okres grudniowy jako czas największej komercjalizacji codziennego życia, gdzie nawet na "chlebie codziennym" pojawia się zarośnięty człowiek w czerwonej czapce. Niewątpliwie jednak zarówno entuzjaści świątecznego szaleństwa, jak i przeciwnicy muszą ten czas w jakiś sposób przeżyć i zetknąć się z towarzyszącymi jemu obrzędami, tymi bardziej skomercjalizowanymi i mniej, choćby na chwilę przy wigilijnym stole, bądź siedząc przed telewizorem. Ktoś kiedyś powiedział: wszystko zależy od nastawienia. Prawda.
Wśród garbusowych zapaleńców również znajdują się entuzjaści grudniowych świąt, a także przeciwnicy. Zobaczmy jak dają wyraz swoim odczuciom, przelewając je na maski, szyby, drzwi i koła samochodów.
















































poniedziałek, 25 listopada 2013

Coś dla Pań

Garbusy znajdują swoje miejsce wszędzie, nie tylko w motoryzacji. Dobrze prosperującą branżą, w której można na prawdę wszystko jest ... jubilerka. Tutaj nie ma granic dla sztuki, estetyki, pomysłów. Każda myśl, kształt znajduje swoje odzwierciedlenie w biżuterii różnego rodzaju. Dlatego właśnie motoryzacja, a szczególnie ta klasyczna dobrze wygląda przez pryzmat pierścionków, naszyjników czy kolczyków zdobiących kobiece ciała. Zobaczmy kilka oryginalnych pomysłów. Pod wszystkimi zdjęciami znajdują się linki do sklepów, gdzie takie cudeńka można nabyć, a mikołajki tuż tuż ...

źródło:http://gabelek.eu/


źródło:http://i2.arsneo.pl/


Źródło: http://szafa.pl/















 
Źródło: llegro.pl/bransoletka-z-rzemykiem-rzemyk-auto-garbus-srebro-i3571847756.html














wtorek, 12 listopada 2013

Mleczny Garbus

Ivan Puig, meksykański artysta jest wielbicielem i za razem twórcą sztuki totalnie alternatywnej. Jego dzieła są bardzo kontrowersyjne, ale jak sam mówi przedstawiają pewien pogląd na realizm. Jednym z "dzieł" artysty jest ... i tu uwaga ... zatopiony w mleku Volkswagen Beetle. Właśnie tak. Dokładnie jest to iluzja wynurzającego się z nicości, prymitywnej przestrzeni tworu, jakim jest właśnie samochód. Autor chciał za pomocą dzieła przedstawić istotę kreatywności, tworzenia. Działo nosi nazwę "Hasta Las Narices". Pogratulować pomysłu.




źródło obrazów: http://api.ning.com/

poniedziałek, 28 października 2013

Beatlesowa tajemnica Abbey Road, rejestracja garbusa i hinduska joga...

Bezprecedensowa, fenomenalna, ponadczasowa kapela z Liverpoolu znana na całym świecie, która niewątpliwie wprowadziła do muzyki światowej nową jakość i zainspirowała tysiące, ba! miliony ludzi w latach 60-tych XX wieku wzniosła się na wyżyny popularności, gdzie trwają do dzisiejszego dnia jako legendy, muzyczni bożkowie. Mowa oczywiście o The Beatles - angielskiej kapeli, o której słyszał każdy człowiek cywilizowanego świata. Nie trzeba chyba przytaczać utworów i osobistości związanych z zespołem, z którym połączona jest potężna i niewyobrażalna ilość różnorodnych historii.
Jedna z nich tyczy się okładki przedostatniego albumu grupy z 1969 roku "Abbey Road". Jest to znany w muzycznym świecie krążek nie tylko z powodu świetnych hitów, takich jak: "Come Together" i "Oh, Darling", ale także z powodu owianej legendą okładki płyty. Konkretnie jest to zdjęcie przedstawiające czterech członków zespołu: Johna Lennona, Paula McCarneya, Georga Harrisona i Ringo Stara kroczących przez przejście dla pieszych na tytułowej ulicy Abbey Road. Ulica znajdywała się niedaleko studia nagrań zespołu. Cała sesja trwała nie dłużej niż 10 min, muzykom pomagał jeden policjant wstrzymujący ruch samochodów, a całości zajścia przyglądał się jeden przechodzień. Fotograf wykonał 6 zdjęć, z których wybrano jedno, na którym Beatlesi są mniej więcej w równych pozach.


 

Na okładce oprócz muzyków widać ulicę, wspomnianego przechodnia i dwa samochody, z których jeden to biały VW Beetle z 1956 roku, widoczny z tyłu. Jego tablica rejestracyjna to 28IF.
Tutaj zaczyna się cała tajemnicza historia związana ze zdjęciem. Trzeba zaznaczyć, że Paul McCartney, bo on jest głównym bohaterem całej legendy miał podobno wypadek samochodowy w wieku 27 lat, który został zatuszowany przez media. Zdaniem niektórych muzyk zginął tragicznie w wypadku. JAK TO ZGINĄŁ ?! Przecież do dzisiaj koncertuje i ma się świetnie ! - powiedzą liczni. Wierząc w plotki, które urosły do rangi undergroundowych opowieści na pograniczy faktu i fikcji John Lennon szybko zatrudnił sobowtóra Paula - Williama Campbella, który do złudzenia przypominał członka grupy i do dzisiaj nieźle sobie radzi pod przybranym nazwiskiem, co więcej unika rozmów na temat owianej tajemnicą historii. Dowodem na mistyfikację ma być blizna Campbella, dzięki której można odróżnić, na których zdjęciach występuje on, a na których "prawdziwy" Paul McCartney. To nie koniec historii !! I teraz odniesienie do Garbusa :) i jego rejestracji. Podobno członkowie The Beatles chcieli w jakiś sposób złożyć hołd zmarłemu tragicznie McCartneyowi, ale nie mogąc robić tego publicznie użyli pewnych środków kamuflujących. Konkretnie na końcu piosenki "I'am so tired" słychać wyraźnie smutne słowa: PAUL NIE ŻYJE, PAUL NIE ŻYJE puszczając piosenkę od tyłu (nieźle, trochę straszne !). Co więcej na okładce spośród przechodzących przez przejście dla pieszych członków grupy tylko McCartney wyróżnia się (idzie nierówno z pozostałymi, boso i z papierosem w ręku). Numer rejestracyjny Garbusa natomiast 28IF ma odnosić się do tego, że gdyby Paul żył miałby 28 lat (ang. if - gdyby). Dziwne jest także, że od tego momentu Beatlesi przestali koncertować i nagrywali tylko kawałki studyjne. Rejestracja Garbusa została skradziona przez fanów, natomiast sam samochód znajduje się w Automuseum Volkswagen w Wolfsburgu.
Inne wytłumaczenie na słowa: "Paul nie żyje" odnosi się do hinduistycznej jogi, której zagorzałymi wielbicielami byli Beatlesi, a także kultu z nią związanego. McCartney szybko odwrócił się od "wierzeń", kiedy dowiedział się o seksistowskch "wybrykach" Mahareshiego MAhesha Yogi - hinduskiego guru. Zostawienie przez Paula dawnego światopoglądu miało tak właśnie zostać skomentowane przez Johna Lennona, jako śmierć ideologiczną.

wtorek, 15 października 2013

Co ze sobą na zlot ?

 
Źródło:http://wyborcza.pl/


Moi drodzy zapraszam na wypowiadanie się, bardziej lub mniej obszerne, jednowyrazowe lub wielozdaniowe na temat: Co Wy wzięlibyście ze sobą na VW zlot ?. Posługując się Waszymi odpowiedziami w komentarzach tego posta zostanie stworzony artykulik na temat upodobań stałego "ekwipunku" Garbusiarzy. Dowiemy się również bez czego zlotowa impreza dla Was jest nie do przyjęcia. Piszcie, piszcie, nie ma limitów ... :) Każdy komentarz będzie brany pod uwagę.

wtorek, 8 października 2013

Być garbusiarzem, co to właściwie znaczy ?

Czym jest pasja, hobby ? Pomysłem na życie, czy na czas wolny ? Czy zaszczepiony w nas bakcyl ma być sposobem na przetrwanie, źródłem utrzymania, czy może czynnikiem relaksującym w trudach codzienności ? A może wszystkim na raz ?
Entuzjaści za pewne od razu uderzą się w pierś i z uśmiechem na ustach krzykną: wszystko na raz ! Jasna rzecz, przecież to co kochamy, co daje nam największą radość w życiu, uspokaja nas i sprawia, że jesteśmy szczęśliwi powinno znaleźć się na pierwszym miejscu w hierarchii wartości pod każdym względem. Sprawa wydaje się oczywista i nie wymagająca dalszej dyskusji.
No dobrze, odnieśmy w takim razie całą sytuację do gruntu Garbusiarzy bardzo szeroko rozumianych. Kim właściwie jest przeciętny Garbusiarz? Ok, to pytanie też nie powinno sprawić większego trudu. Odpowiedź jest prosta. Takowy człowiek nie nazywałby się w ten sposób, jeżeli nie posiadałby rzecz jasna pięknej maszyny z przedziału 1938 - 2006 rozpoznawanej przez ludzi egzystujących na tym bożym świecie jako Volkswagen Beetle, potocznie nazywany Garbusem jak wszem i wobec wiadomo. Tak, Ameryki nie odkryłem. Do tego dobrze by było, gdyby opisywany człowiek wielbił wszystkie rzeczy, wydarzenia, zjawiska związane z VW Chrząszczem. Logiczne i niepodważalne, wszyscy się zgadzają. Dochodzi jeszcze czynne uczestnictwo w społecznościach podobnie zakręconych ludzi i mamy Garbusiarza jak się patrzy, mogącego pochwalić się sporym dorobkiem naklejek zlotowych na 3 modelach Garbusów, pokojem pękającym w szwach od VW zabawek i żoną z wytatuowanym Beetlem na lędźwiach. Wspaniały przykład człowieka z pasją, którego warto szanować.
Teraz dopiero pojawia się historia, którą chciałem przytoczyć, opierając się na powyższym fundamencie. Otóż wyobraźmy sobie człowieka - dziewczynę, chłopaka - nieistotne, który całym sercem kocha Garbusy, od zawsze uśmiecha się na widok przejeżdżającego obok owalnego Volkswagena. Życie jest tylko życiem - pracuje ciężko w branży nie związanej z motoryzacją, po 8, 9, czasem nawet 10 godzin dziennie. Nieważne jest tutaj czy podnosi 400 razy dziennie łopatę, czy klika w klawiaturę wpatrując się w monitor komputera. Jak widać taki opis dotyczy chyba większości z nas. Zdarza się również, że po pracy mkniemy przed siebie do sklepu, potem na wywiadówki, jak nie ma dzieci to może do lekarza, dentysty, weterynarza, notariusza, itd. itd. Mamy również inne zajęcia, inne potrzeby. Gdzieś w tym wszystkim znajduje się Garbus, gdzieś w tym całym znoju, trudzie odnajdujemy to szczęście, znajdziemy parę chwil, żeby usiąść przed monitorem komputera, przeczytać parę nowości ze świata VW, zejść do garażu, odpalić silnik, wsłuchać się w mocno bijące serce żelaznej maszyny. Są także spotkania, zloty, imprezy garbusowe, które spędzone zawsze w doborowym towarzystwie tak samo zakręconych przyjaciół i znajomych przyczyniają się do produkcji endorfin i poczucia szczęścia. Warto te krótkie stosunkowo chwile poświęcone pasji pielęgnować. Warto na prawdę angażować się w idee, które zazwyczaj charytatywne tak na prawdę świadczą o nas i reklamują to kim jesteśmy. Praca nie zawsze weryfikuje nasz charakter. To jaką mamy osobowość, pod jakimi prawdami życia się podpisujemy świadczy nasze normalne życie uwolnione od ram, kanonu i przykazań wyniesionych ze środowiska pracy.
Są jeszcze inne osoby. Są Ci, którzy pomimo tego, że bardzo chcieliby uczestniczyć w tym hobbystycznym życiu i utożsamiają się z nim nie mogą czerpać z niego tak, jakby chcieli. Podwaliny są różne: ciężka praca, sytuacje życiowe, czy po prostu brak Garbusa. Czy ludzie, którzy np. nie mogą pozwolić sobie na tyle wolnego czasu, na VW Piękność nie powinni być nazywani dumnymi "Garbusiarzami" ? Czy ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na tyle komfortu, aby pojechać na zlot i bawić się świetnie z sobie podobnymi przy blachach mechanicznych, garbatych ulubieńców nie powinni mieszać się w środowisko Garbusiarzy ?
Skąd te pytania ? Często zdarza się, że środowiska hobbystyczne odrzucają szczere chęci, a wybierają faktyczne zjawiska. Dajmy na to ważniejsza jest osoba z Garbusem kupionym przez rodziców, która jedzie na zlot z dziewczyną, chłopakiem, żeby wykąpać się z nią, nim nago pod prysznicem, czy może ktoś, kto przyjechał autobusem/ rowerem, żeby przynajmniej na chwilę móc podziwiać legendę światowych ulic i być w "ich towarzystwie" w rzeczywistości, a nie wpatrując się w plakaty ? (na marginesie te dwie opcje można oczywiście połączyć :)). Chodzi tutaj o to, żebyśmy nie zatracili tego co mamy, szanowali każdą pomoc, każdą osobę chcącą czegoś dokonać. Jesteśmy przecież w tym razem.
Są stali uczestnicy "garbusowego życia", którym nie wolno odmówić zaangażowania w tą specyficzną społeczność. Są natomiast także Ci, którzy z różnych względów dołączają do tego grona co jakiś czas. Nie pozwólmy nikogo ze szczerymi chęciami (TO BARDZO WAŻNE: SZCZERYMI !!) odrzucać ! Przyznajmy jest to świat niszowy, oczywiście nie dla wszystkich, ale nie pozwólmy, żeby ktoś kto chce w jaki kolwiek sposób w tym uczestniczyć poczuł się z tym źle. Promujmy ten świat, a nie zacieśniajmy go. Bądźmy w tym razem.
Nigdy nie zapominajmy kim jesteśmy i nie odrzucajmy naszych pasji. Nigdy nie pozwólmy żeby życie zakazało nam lubić i kochać to co chcemy.
Dla mnie osobiście ważniejszy jest chłopak chodzący w tej samej koszulce z Herbie'm przez 5 lat i pstrykający 10000 zdjęć na każdej paradzie garbusów, niż właściciel 6 Beetlów, jeżdżący na każdy zlot, bo kasa pozwala i kumple każą.

 
Źródło:http://www.sebeetles.com/

piątek, 27 września 2013

Chrząszcz w nowym pancerzu


Oczywistą sprawą było, że najlepiej sprzedawany samochód w historii, innowacyjny syn Ferdynanda Porsche lat 40-tych XX wieku doczeka się swoich następców. W pocie czoła konstruktorów i w obliczu wymagań społeczeństwa wprowadzano modyfikacje, urozmaicenia, nowości mechaniczne. Rynek motoryzacyjny w latach powojennych kwitł bardzo szybko, wypuszczając coraz to nowsze odmiany urządzeń czterokołowych. "Zabawka" Adolfa Hitlera, samochód dla zwykłych ludzi przekształcał się z roku na rok. Zdobywał uznanie, wzbudzał respekt, błyszczał klasą i osiągami. Zaczęto myśleć o modyfikacjach. Wprawdzie urozmaicenia, "poprawki" były minimalne, jednak ich ilość jest potężna na przestrzeni ponad 60-letniej produkcji.
Dla oka amatora samochodów, Garbus to Garbus, a nie Typ 1, 1302, czy 1200. Mimo to zmian w wyglądzie i funkcjonowaniu Beetla parę wprowadzono. Ile konkretnie ? Uwaga ... ok. 80 000 urozmaiceń !! Właśnie tak. Dla przykładu Volkswagen Passat wprowadził całe 1 000 poprawek w swojej historii, co i tak jest niezłym wynikiem. Kto by powiedział, że Garbus, który wygląda przecież ... no właśnie jak Garbus, przecież zawsze tak wyglądał, tyle razy "się zmieniał". Fakt są ovale, panoramy, urozmaicenia indywidualne, spersonalizowane pod względem osiągów itd. itd., jednak drastycznych zmian (na pewno wyglądowych) nie ma.
Nie mówimy oczywiście o unikatach. Czy to jest właśnie fenomen klasyka motoryzacyjnego z progu II wojny światowej ? Moim skromnym zdaniem: tak. Jeżeli samochód się podoba używam go - normalne. Jeżdżę, eksploatuję. Natomiast jeżeli okaże się wadliwy, nie spełni moich oczekiwań - zmieniam. Mówię oczywiście o standardowym, racjonalnym, nie hobbystycznym podejściu człowieka, który może sobie na takową zmianę pozwolić.
Dla przykładu Citroen DS, powszechnie chwalony we Francji jako niezawodne, kultowe auto, produkowany był przez 20 lat (1955-1975), po czym najnormalniej w świecie zaprzestano produkcji ze względu na wadliwość, design, styl. Poza tym pojawiły się nowe modele francuskiej marki, które zastąpiły DS. W historii Volkswagena powstawało wiele marek na przestrzeni lat, ale żadna nie potrafiła wyprzeć T1 i jego braci (prawie bliźniaków). W drugiej połowie pierwszej dekady XXI wieku, kiedy z brazylijskiej hali produkcyjnej wyjechał ostatni klasyczny "garbaty samochód", w produkcji od kilku lat był już najnowszy model, następca - New Beetle.
 
Źródło:http://www.wallpaperfo.com/


Nie przyjął się jednak w taki sposób jak zakładali producenci i konstruktorzy Volkswagena. Wygląda zupełnie inaczej, tak ... nowocześnie. Właśnie o to chodzi. Właśnie tutaj tkwi idea klasycznego Garbusa. Ten kształt, "bokserski silnik", pierwsza idea samochodu rodzinnego okazały się najlepsze i skradły ludzkie serca. Żadnego wodza w historii nie dało się sklonować, skopiować, można było, go jedynie naśladować. Wiadomo było, że każdy następca Garbusa będzie musiał podnieść potężny ciężar sławy, klasy swojego poprzednika.
Od 2011 roku pojawiło się najnowsze dziecko niemieckiej firmy, którego konstrukcja opiera się o designerskie motywy połączenia Garbusa z New Beetlem. Zwyczajowa nazwa tegoż samochodu to po prostu Volkswagen Beetle. Jak się przyjmie ? Szczególnie od tej strony klasycznej, metafizycznej, połączonej z duszami miłośników klasyki Garbusa ? Wiadomo, że nic nie zastąpi pierwszego, mechanicznego chrząszcza, jednak jego najnowsza odsłona może (według mnie) się podobać. Pod kątem funkcjonalności samochodu naszych czasów i zachowania pewnego sentymentu do klasyki to chyba dobre rozwiązanie. Nic nie wyprze pomnika motoryzacji, można ustanowić jedynie naśladującą alternatywę - takie jest moje zdanie.

Źródło:http://www.asdlabs.com/


Parę reklam nowego Beetla i prezentacja

http://www.youtube.com/watch?v=4N-KpsFyV9Y
www.youtube.com/watch?v=3fuijhUn0pk
http://www.youtube.com/watch?v=scHmkn7ktuQ

czwartek, 26 września 2013

Smok Wawelski też jeździ garbusem, czyli GARBOJAMA

Źródło:http://www.garbojama.pl/


Szum koron drzew, pełne słońce nakazujące zakładanie strojów kąpielowych, powiew świeżego powietrza znad zalewu, śpiew i zabawa przy ogniskach wokół mnóstwa namiotów i przede wszystkim blask garbusowych blach stojących obok siebie i dumnie prezentujących się w blasku lipcowego słońca. Budzisz się rano, w głowie trochę szumi, wychodzisz przed namiot. Wciągasz w płuca świeże powietrze, rozprostowujesz ręce i idziesz do ubikacji. Po drodze przechodzisz przez korytarze, aleje, tunele, utworzone przez piękne, klasyczne, podrasowane, kolorowe Garbusy. Każdy jest inny, każdy ma inną historię, każdy posiada własną duszę, element rozpoznawczy. Dookoła budzi się życie. Setki osób przyjaźnie nastawionych do świata uśmiecha się do Ciebie. Wchodzisz do ubikacji, oczywiście załatwiając co musisz. Wychodzisz z powrotem na zewnątrz. Przechodzisz każdą aleją, uliczką podziwiając samochody. Dotykasz, głaszczesz, podziwiasz, porównujesz. Nagle zorientowałeś się, że chodzisz już tak ok. godziny. No tak, ale z drugiej strony uświadamiasz sobie, że oglądanie ponad 400 klasyków Volkswagena trochę czasu zajmuje. Myślisz - jeszcze tu przecież wrócę, po czym zanurzasz stopy w wodzie zalewu w Kryspinowie. Dotykasz piasku na plaży i popijasz piwko. Ok przydałoby się trochę rozrywki, ile można siedzieć z browarem w ręce, prawda ? Wstajesz i udajesz się pod scenę, gdzie Artur Matyszkiewicz i jego "stokrotkowa drużyna" oferują Ci świetną zabawę od rana do nocy.

Źródło:http://files.karnet.krakow.pl/

Właśnie tak wygląda największy w Polsce, międzynarodowy zlot Garbusów. Wspaniała idea, która doczekała się już XIII edycji. Od 2005 roku "Garbate Stokrotki" kontynuują organizowanie tego przedsięwzięcia zapoczątkowanego przez Michała Dymka i klub "Garb Wawelski". Garbusiarze ze Stokrotek, którzy pochodzą z Ostrawy w Czechach, Kravare w Czechach, Lubliny, Sosnowca, Dąbrowy, Zawiercia, Rzeszowa, Bochni i Krakowa świetnie bawią się przy organizacji Garbojamy, wkładając całe serce i wszystkie siły, aby przyjezdni z różnych stron mogli poczuć się jak jedna, wielka VW rodzina. Zlot gromadzi ok. poł tysiąca klasyków Volkswagena, oferuje różnego rodzaju rozrywki w postaci zabaw (zarówno dla tych dużych, jak i dla najmniejszych), gwarantuje świetną zabawę i wzbudza podziw dla organizatorów. Naprawdę warto zarezerwować tych kilka lipcowych dni dla takich na pewno niezapomnianych przeżyć. Warto odwiedzić stronę zlotu i Garbatych Stokrotek:

http://www.garbojama.pl
http://www.garbatastokrotka.pl/

Stokrotki oby tak dalej !!

Źródło:http://www.garbatastokrotka.pl/
 
 
Sami zobaczcie, co się tam dzieje:
 

środa, 18 września 2013

Dziewczyna - Garbusiara, to jest dla mnie para !


Źródło: http://www.brandpowder.com/


Kobieta - kierowca. takie zestawienie słów budzi bardzo dużo komentarzy. Zarówno tych przychylnych, jak i tych negatywnych. Często płeć piękna za kierownicą postrzegana jest jako zło niemiłosierne, potencjalny sprawca wypadku samochodowego, szatan wcielony. Mężczyźni widzący panią siedzącą na przednim fotelu czasami lubią dogadywać i snuć spiskowe teorie odnośnie umyślnego stwarzania korków drogowych przez damy. Samochód w XX i XI wieku wyraźnie przypisany jest jako męska zabawka. Ta niepisana reguła często jest obiektem kawałów, żartów, dowcipów, ale także złośliwości, uszczypliwości pod adresem pań. Dziewczyna z prawem jazdy pasuje facetowi jako szofer po udanej imprezie, albo jako dostawca dzieci do szkoły. W jaki sposób ta sytuacja wygląda w świecie VW Garbusiarzy ?


Źródło: http://www.dw.de/


Otóż troszeczkę inaczej. Badania niemieckie, a potem amerykańskie pokazują, że "chrząszcz" sprzyjał paniom. Podobno kobiety w klasycznych samochodach podobają się mężczyzną dużo bardziej niż w wypasionych innowacyjnych i nowoczesnych furach. Co więcej w latach 50-tych kobieta w Garbusie oznaczała tylko jedno - miłość. Zarówno tą metafizyczną, jak i fizyczną. Takie skojarzenie najczęściej pojawiało się wśród badanych. Fakt Volkswagen Beetle został ochrzczony jako samochód hipisów, którzy przecież energię czerpią właśnie z miłości. Trzeba przyznać, że dziewczyna w Garbusie wygląda cudownie i bardzo rzadko komukolwiek przeszkadza. Podobno także najwięcej stosunków seksualnych w samochodzie w latach 60-tych odbyto właśnie w najbardziej znanym VW. Ach ten Garbus ! Wystarczy także popatrzeć na piękne dziewczyny na zlotach Garbusów w całej Polsce. Śliczne panie i klasyczny Beetle - świetne połączenie. Panowie właśnie dlatego warto jeździć na zloty.