wtorek, 8 października 2013

Być garbusiarzem, co to właściwie znaczy ?

Czym jest pasja, hobby ? Pomysłem na życie, czy na czas wolny ? Czy zaszczepiony w nas bakcyl ma być sposobem na przetrwanie, źródłem utrzymania, czy może czynnikiem relaksującym w trudach codzienności ? A może wszystkim na raz ?
Entuzjaści za pewne od razu uderzą się w pierś i z uśmiechem na ustach krzykną: wszystko na raz ! Jasna rzecz, przecież to co kochamy, co daje nam największą radość w życiu, uspokaja nas i sprawia, że jesteśmy szczęśliwi powinno znaleźć się na pierwszym miejscu w hierarchii wartości pod każdym względem. Sprawa wydaje się oczywista i nie wymagająca dalszej dyskusji.
No dobrze, odnieśmy w takim razie całą sytuację do gruntu Garbusiarzy bardzo szeroko rozumianych. Kim właściwie jest przeciętny Garbusiarz? Ok, to pytanie też nie powinno sprawić większego trudu. Odpowiedź jest prosta. Takowy człowiek nie nazywałby się w ten sposób, jeżeli nie posiadałby rzecz jasna pięknej maszyny z przedziału 1938 - 2006 rozpoznawanej przez ludzi egzystujących na tym bożym świecie jako Volkswagen Beetle, potocznie nazywany Garbusem jak wszem i wobec wiadomo. Tak, Ameryki nie odkryłem. Do tego dobrze by było, gdyby opisywany człowiek wielbił wszystkie rzeczy, wydarzenia, zjawiska związane z VW Chrząszczem. Logiczne i niepodważalne, wszyscy się zgadzają. Dochodzi jeszcze czynne uczestnictwo w społecznościach podobnie zakręconych ludzi i mamy Garbusiarza jak się patrzy, mogącego pochwalić się sporym dorobkiem naklejek zlotowych na 3 modelach Garbusów, pokojem pękającym w szwach od VW zabawek i żoną z wytatuowanym Beetlem na lędźwiach. Wspaniały przykład człowieka z pasją, którego warto szanować.
Teraz dopiero pojawia się historia, którą chciałem przytoczyć, opierając się na powyższym fundamencie. Otóż wyobraźmy sobie człowieka - dziewczynę, chłopaka - nieistotne, który całym sercem kocha Garbusy, od zawsze uśmiecha się na widok przejeżdżającego obok owalnego Volkswagena. Życie jest tylko życiem - pracuje ciężko w branży nie związanej z motoryzacją, po 8, 9, czasem nawet 10 godzin dziennie. Nieważne jest tutaj czy podnosi 400 razy dziennie łopatę, czy klika w klawiaturę wpatrując się w monitor komputera. Jak widać taki opis dotyczy chyba większości z nas. Zdarza się również, że po pracy mkniemy przed siebie do sklepu, potem na wywiadówki, jak nie ma dzieci to może do lekarza, dentysty, weterynarza, notariusza, itd. itd. Mamy również inne zajęcia, inne potrzeby. Gdzieś w tym wszystkim znajduje się Garbus, gdzieś w tym całym znoju, trudzie odnajdujemy to szczęście, znajdziemy parę chwil, żeby usiąść przed monitorem komputera, przeczytać parę nowości ze świata VW, zejść do garażu, odpalić silnik, wsłuchać się w mocno bijące serce żelaznej maszyny. Są także spotkania, zloty, imprezy garbusowe, które spędzone zawsze w doborowym towarzystwie tak samo zakręconych przyjaciół i znajomych przyczyniają się do produkcji endorfin i poczucia szczęścia. Warto te krótkie stosunkowo chwile poświęcone pasji pielęgnować. Warto na prawdę angażować się w idee, które zazwyczaj charytatywne tak na prawdę świadczą o nas i reklamują to kim jesteśmy. Praca nie zawsze weryfikuje nasz charakter. To jaką mamy osobowość, pod jakimi prawdami życia się podpisujemy świadczy nasze normalne życie uwolnione od ram, kanonu i przykazań wyniesionych ze środowiska pracy.
Są jeszcze inne osoby. Są Ci, którzy pomimo tego, że bardzo chcieliby uczestniczyć w tym hobbystycznym życiu i utożsamiają się z nim nie mogą czerpać z niego tak, jakby chcieli. Podwaliny są różne: ciężka praca, sytuacje życiowe, czy po prostu brak Garbusa. Czy ludzie, którzy np. nie mogą pozwolić sobie na tyle wolnego czasu, na VW Piękność nie powinni być nazywani dumnymi "Garbusiarzami" ? Czy ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na tyle komfortu, aby pojechać na zlot i bawić się świetnie z sobie podobnymi przy blachach mechanicznych, garbatych ulubieńców nie powinni mieszać się w środowisko Garbusiarzy ?
Skąd te pytania ? Często zdarza się, że środowiska hobbystyczne odrzucają szczere chęci, a wybierają faktyczne zjawiska. Dajmy na to ważniejsza jest osoba z Garbusem kupionym przez rodziców, która jedzie na zlot z dziewczyną, chłopakiem, żeby wykąpać się z nią, nim nago pod prysznicem, czy może ktoś, kto przyjechał autobusem/ rowerem, żeby przynajmniej na chwilę móc podziwiać legendę światowych ulic i być w "ich towarzystwie" w rzeczywistości, a nie wpatrując się w plakaty ? (na marginesie te dwie opcje można oczywiście połączyć :)). Chodzi tutaj o to, żebyśmy nie zatracili tego co mamy, szanowali każdą pomoc, każdą osobę chcącą czegoś dokonać. Jesteśmy przecież w tym razem.
Są stali uczestnicy "garbusowego życia", którym nie wolno odmówić zaangażowania w tą specyficzną społeczność. Są natomiast także Ci, którzy z różnych względów dołączają do tego grona co jakiś czas. Nie pozwólmy nikogo ze szczerymi chęciami (TO BARDZO WAŻNE: SZCZERYMI !!) odrzucać ! Przyznajmy jest to świat niszowy, oczywiście nie dla wszystkich, ale nie pozwólmy, żeby ktoś kto chce w jaki kolwiek sposób w tym uczestniczyć poczuł się z tym źle. Promujmy ten świat, a nie zacieśniajmy go. Bądźmy w tym razem.
Nigdy nie zapominajmy kim jesteśmy i nie odrzucajmy naszych pasji. Nigdy nie pozwólmy żeby życie zakazało nam lubić i kochać to co chcemy.
Dla mnie osobiście ważniejszy jest chłopak chodzący w tej samej koszulce z Herbie'm przez 5 lat i pstrykający 10000 zdjęć na każdej paradzie garbusów, niż właściciel 6 Beetlów, jeżdżący na każdy zlot, bo kasa pozwala i kumple każą.

 
Źródło:http://www.sebeetles.com/

3 komentarze:

  1. No, Hugo, nieźle! Zabrzmiało jak manifest jakiś. Fajnie, że tak mocno zabiegasz o otwartość środowiska. Moim zdaniem nieco błędnie diagnozujesz problem. W tej grupie nie znam chyba nikogo (a bawię się w to od 2000go roku) kto byłby w tym środowisku na siłę, albo ktoś go zmusza. Bycie garbusiarzem jest absolutnie dobrowolne. Ten tekst zabrzmiał, jakbyś miał komuś konkretnemu za złe jakąś dyskryminację - może napisz wprost - o co chodzi, bo jeśli jesteś w tej grupie od lat, to pewnie mamy tych samych znajomych. Moim marzeniem jest to, żeby 'garbusiarstwo' było bardziej dla wszystkich, niż jest. Żeby nie była aż tak 'niszowe' jak jest. Moim zdaniem problem nie leży w tym, że ludzie ze środowiska kogoś dyskryminują, Moim zdaniem ma to związek bardziej z tym, że samo środowisko nie jest wystarczająco atrakcyjne dla młodych ludzi. Dla części moich znajomych ta 'niszowość' - jak ją określasz - zwłaszcza w naszym polskim wydaniu - jest raczej synonimem obciachu niż powodem do zazdrości. Myślę, że to temat na dłuższą dyskusję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Manifest? nieee za dużo powiedziane. Bardziej chodziło mi o przedstawienie środowiska garbusowego jako ogólnie otwarte, dla wszystkich. Garbusiarze to powszechnie mili ludzie, którzy nikogo nie odtrącają, przyjmują wszystkich, a jeżeli kogoś nie ma przez rok, dwa cieszą się na jego powrót. Szkoda tylko ludzi, którzy czasem pewnie myślą: żeby się z nimi bawić muszę mieć wypas garbusa - nic bardziej mylnego. Szkoda mi także ludzi, którzy w drugą stronę na siłę robią coś pod naciskiem kogoś innego (nie wiem dziewczyny, chłopaka, męża, żony). Akurat to środowisko jest na tyle nisamowite, że przyjmuje wszystkich a ciągle jest niszowe. Dlatego te słowa o bezwzględności nie miało to wyglądać jako manifest bardziej jako uderzenie w prawdziwe JA Garbusiarzy. A czy jestem wieloletnim Garbusiarzem z doświadczeniem - nie, powiem od razu, wiem, że pewnie niektórzy pomyślą chłop nie ma doświadczenia nie zna się. Od razu się przyznaję piszę o Garbusach z trochę innego punktu widzenia, tego mojego i każdy może tutaj coś powiedzieć. Jeżeli wywołam tym samym jakąkolwiek rozmowę na temat Garbusowego świata, będzie to przynajmniej drobna reklama tej płaszczyzny będzie mi niezmiernie miło :) Dzięki za komentarz i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Też uważam, że jest otwarte, ale nie chyba niekoniecznie w tą stronę, w którą bym chciał. Moim zdaniem 'środowisko' samo siebie hermetyzuje mimo wszystko. W komentarzu do innego wpisu mniej więcej określiłem o co mi chodzi. Moim zdaniem nie jest problemem jeszcze szersze otwieranie środowiska. Jest otwarte wystarczająco szeroko. Raczej chodzi mi o to, że w zasadzie nie jest to stricte środowisko samochodowe - przynajmniej ten garbusowy mainstream. W gruncie rzeczy w tym garbusowym mainstreamie wcale nie chodzi o samochody, tylko os prawy raczej pokrewne. Teraz jest nieco inaczej, bo 'jeżdżę klasykiem' zwłaszcza z czasów PRL jest w modzie, ale parę lat temu garbusiarze byli najprężniej działającym i największym środowskiem fanów starych aut w kraju w porównaniu do innych marek/grup. Zaczyna się to wyraźnie zmieniać na niekorzyść garbusiarzy. Być może właśnie dlatego, że w innych grupach właśnie dużo bardziej chodzi o samochody? Dla mnie wizerunek garbusiarza się nie mienił od lat. Moim zdaniem to dalej takie trochę 'we love you all' ciepłe kluchy. W innych środowiskach samochodowych premiuje się fajne samochody, dzięki czemu ludziom sięchce coś z nimi robić. A u nas? Dla wielu (sam nie jestem święty) zupełnie wystarcza spakować flaszkę do auta i pojechać na zlot. Jak sie natomiast przyjedzie autem, w które poszło dużo serca i zaangazowania, to i tak nikt tego nie doceni. Jeszcze od lansiarzy wyzwą.

    OdpowiedzUsuń